Perypetie przy szukaniu pracy w latach 90-tych

Szukam pracy gdzie tylko jest, to możliwe poprzez ogłoszenia i znajomych. Niestety nie jest łatwe zadanie w małym miasteczku znaleźć pracę.
Jednak nie poddaję się szukam regularnie i w końcu jest cień w tuneliku...

Idę na rozmowę na stanowisko do pracy w sekretariacie, po tygodniu zostaję przyjęta do pracy. Jednak zanim dojdę do pracy w sekretariacie muszę przejść kilka działów w firmie by móc wspomóc koleżanki. Uczę się w dziale obsługi klienta i mam bezpośredni kontakt z klientem. Podoba mi się dziewczyny są spoko.
Następnym etapem jest dział księgowości. Muszę przyznać, jakoś mi do końc nie leży bawienie się liczbami wolę kontakt z ludźmi.



Zapoznałam się z otoczeniem firmy i jej dzialalnością, czas na prace w sekretarciecie. Dostaję swoje obowiązki i  wykonuję je powoli ucząc  się.
Praca daje mi satysfakcje, wolne weekendu no i w końcu na umowę o pracę.
Jestem zadowolona bo po okresie próbnym dostałam stałą umowę.
Codziennie wstaję rano i idę do pracy, zaczyna mi czegoś brakować. Zaczynam myśleć o studiach i składam dokumenty na ekonomię.
Od października zaczynamy następny etat.
Pozdrawiam Mona

Komentarze

Popularne posty